czwartek, 24 lutego 2011

bread box














































Fajnie jest iść na trening z uśmiechem na ryjku i z tą świadomością, że znów będzie fajnie i śmiesznie, że znowu zobaczę te kilka ulubionych mordek, znów ktoś coś palnie, przeklnie i będzie musiał 'przynieść czekoladę Nussbeisser za karę'. Znowu ktoś walnie we mnie ręką, kopnie nogą, walniemy się głowami i będziemy cisnąć beke z tego, że jesteśmy pokrakami. Pamela i Renia wyjadą z nowymi pomysłami na układ, Johnson coś jeszcze dowymyśla, Angela złamie sobie trzecią rękę, Julka będzie pytać 'zaprosiłaś go w końcuuu?', znowu nasza wspaniała pozytywka wyjdzie inaczej niż chcieliśmy, znowu zapomnę układu do Dżamelji, znowu będę gryzła Miśkę, znowu będę leżeć na Pam, znowu Konrad powie '-Dziewczynko, co ty tańczysz? - Ja? Ja tańcze HYP HOP' lub zapoda innym, równie ciekawym tudzież śmiesznym tekstem, znowu walnę nogą w brzuch małą Olę podczas supermena w Lajkedżisiks, znowu wyjdziemy z sali treningowej spoceni i roześmiani. Znowu. Lubię to!